JEŚLI SKOPIUJESZ COŚ Z TEGO BLOGA, ABY CZERPAĆ WŁASNE KORZYŚCI - MOJE GLANY NIE WYTRZYMAJĄ!!!

OSTRZEŻENIE:

Czytanie bloga zagraża życiu lub zdrowiu (potwierdzono naukowo)!

wtorek, 4 lutego 2014

Urodziny: Axl Rose & Duff McKagan! ♥

Z dedykacją dla Duff'a i Axl'a. 
(Wiem, że nigdy tego nie przeczytają, ale nie mogłąm się powstrzymać... xD)

Wiem, że dziś powinniśmy się cieszyć z powodu urodzin Duff'a i Axl'a, ale ja się jednak powstrzymam, ponieważ wydarzyła się okropna rzecz. Otóż 30 stycznia 2014 zespół Mötley Crüe ♥ podpisał dokument, który mówił o tym, że już nigdy nie maja prawa zagrać na scenie. Kończą karierę. Dokument zacznie obowiązywać od 2015, kiedy to zespół ostatecznie zakończy trasą pożegnalną. Więc Tina, tak, umieram...(odpowiedź na Twojego gmaila) Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to okropna wiadomość...

No ale niech będzie, cieszmy się z powodu 52 urodzin Axl'a Rose i 50 urodzin Duff'a McKagan'a!




Duff spał w swoim pokoju. Właśnie spacerował po pięknej łące, na której wygrzewali się Sex Pistols. Rozmawiał z Sid’em Vicious’em, gdy nagle usłyszał głośny huk. Wszystko zniknęło, a miejsce tego pięknego snu zajął Slash. Duff wyobraził go sobie dostosowując wyraz twarzy do tej jaki pewnie teraz gościła na twarzy tego prawdziwego Slash’a. Z dołu słychać było tylko przekleństwa wykrzykiwane przez gitarzystę. Duff niechętnie obrócił się na bok i naciągnął kołdrę na głowę. Spowodowało to odsłonięcie stóp, ponieważ okrycie już tam nie sięgało. Tak to jest być takim wysokim… Chłopak się tym zbytnio nie przejął. Poruszył palcami stóp i podciągnął nogi, aby ukryć stopy przed światłem dziennym. Leżał tak nieruchomy i myślał. Próbował sobie przypomnieć, co się wczoraj działo, ale nic mu nie przychodziło do głowy. Chyba, że policzymy zamglone strzępki obrazów, z których i tak nie można nic wywnioskować. Miał jakieś dziwne wrażenie, że wczoraj wydarzyło się coś ważnego, co miał zapamiętać… Tylko co to mogło być? Jego umysł przestał rejestrować informacje około godziny drugiej w nocy. Teraz leżał tu bezruchu ukrywając się przed promieniami słońca wpadającymi do pokoju. Niby było to nikłe światło, ale za to jasne. A wszyscy wiedzą, że gdy ma się naprawdę ostrego kaca wszystkie bodźce przeszkadzają niemiłosiernie. Tak więc basista leżał na łóżku zatykając rękami uszy, aby nie słyszeć okropnie nieprzyjemnych krzyków z dołu. Usłyszał brzdęk. Chyba spadła komuś patelnia… Po około trzydziestu minutach zsunął kołdrę z twarzy. Zorientował się, że leży na krawędzi łóżka i chwila moment, a dozna niezbyt miłego spotkania z zimną podłogą. Przesunął się na środek. Postanowił, że jak szybko zerwie z siebie kołdrę to nie będzie to tak nie fajne jakby miał ją powoli zsuwać. Odczekał więc chwilę, złapał za brzeg materiału i… Szarpnął! Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że zaplątał się w nią i spadł razem nią na ziemię. Próbował wydostać się ze środka, co okazało się o wiele trudniejsze, niż przewidywał. Po piętnastu minutach ciężkiej walki w końcu wyswobodził się ze szponów okropnego materiału. Usiadł na ziemi i zapalił papierosa. Wypuścił obłok dymu i poniósł się do pozycji stojącej. Chwiejnym krokiem podszedł do okna i otworzył je na oścież.
- Kurwa! – krzyknął gdy uderzył go zimny wiatr. Zamknął szybko z hukiem okno i obrócił się w stronę drzwi. Postanowił wreszcie zająć się swoim bólem głowy. Oparł dłoń na klamce i przypomniał sobie, że może wypadałoby się ogarnąć po wczorajszym wieczorze. Otworzył szafę i wygrzebał z samego dołu koszulkę Aerosmith, a do tego dżinsy z dziurami. Przeczesał palcami włosy, założył ciemne rayban’y i podszedł ponownie do drzwi. Złapał za klamkę, rutynowo nacisnął ją w dół. Drzwi ani drgnęły. Spróbował jeszcze raz. Nic. Zdziwiło go to. Odszedł par kroków do tyłu i przyjrzał się zamkowi. Miał cholernego kaca, a jakiś pedał robił sobie z niego żarty. Ktoś zamknął go w jego własnym pokoju! Duff zrezygnował z walki z drzwiami. Zbliżył się do nich ostatni raz i z całej siły kopnął.

- AAAUUAUUAUUUUUUUU...!!!! - krzyknął kiedy poczuł okropny ból w stopie. - pierdolone, zjebane, kurwa, do dupy drzwi... - mruknął ze złością. usiadł na podłodze i zapalił papierosa. A może jednak gdzieś tu miał aspirynę...? Podniósł się powoli i utykając na nogę dotarł do szafki na przeciwko. Zajrzał do środka. Pusto, kurwa, pusto! Zatrzasnął drzwiczki mebla, a wtedy na ziemię spadło upragnione lekarstwo. Chłopak nawet nie miał czasu zastanowić się gdzie też mogło ono się znajdować. Porwał je z podłogi i natychmiast połknął tabletkę. Nawet gdyby chciał to nie miał w czym jej rozpuścić, chyba, że wziąć pod uwagę Nightrain, którego było pełno w całym pokoju. Tylko, że to raczej nie byłby dobry pomysł, aby mieszać aspirynę z tanim winem. Po dwudziestu minutach ból głowy ustąpił. Basista zdecydował zaspokoić jako taki głód narkotykowy. Sięgnął do szuflady obok łóżka i wyciągnął z niej dwa napełnione woreczki. Jeden położył na prawej dłoni, a drugi na lewej.
- Heroina czy kokaina!? Oto jest pytanie! - powiedział sam do siebie. Tak, to był bardzo trudny dylemat. W końcu wybrał i to i to, ponieważ nie potrafił się zdecydować.

W tym samym czasie...

Axl szedł Sunset Strip  do miejsca, w którym umówił się z Kurt'em Cobain'em. Skręcił do Rainbow i rozejrzał się za przyjacielem. Zobaczył go przywołującego gestem do stolika, który zajął. Rose spokojnie podszedł i usiadł. Kurt podał mu zamówionego wcześniej drinka.
- Axl, już tak długo się znamy. - zaczął wokalista, a Rudy trochę się speszył na te słowa. To nie było w stylu Kurt'a. - Może sam nie wiesz, ale dzisiaj masz urodziny, to znaczy jutro, ale mniejsza... - Aaaaa!! Axl'a oświeciło. No tak. Uśmiechnął się miło.
- Więc ja, jako zajebisty kumpel postanowiłem coś dla ciebie przygotować. Masz! -  powiedział podając Axl'owi niedokładnie zapakowany prezent. Rose aż się wzruszył. Jakie to miłe...
- Aach.. Dzieki, to miło z twojej strony, że pamiętałeś...- powiedział chłopak.
- Ja i bym zapomniał?! - mogli poudawać, że Cobain przez te wszystkie lata zawsze pamiętał.
- Więc wiesz co? Trzeba to oblać! - krzyknął wokalista Nirvany. Usłyszeli go wszyscy w barze.
- Co oblać?- zaciekawił się ktoś z przebywających w klubie.
- A no to, że obecny tutaj Axl Rose ma jutro urodziny, ale oblejemy to dzisiaj! - krzyknął Kurt - Ja stawiam! - ta wiadomość wywołała okrzyki radości. Wszyscy zaczęli śpiewać Happy Birthday. Axl stał za łzami w oczach. Ubrał ciemne okulary, aby nikt nie widział jego łez szczęścia. Nawet w Rainbow świętowano jego urodziny, a w Hellhouse?

W Hellhouse...

- Nieee!!! - jęknął Izzy, kiedy po raz szósty z rzędu spadł olbrzymi napis 'Happy Birthday Axl & Duff!'.
- Ja mam tego, kurwa, dosyć! - krzyknął Slash - Idę po wiertarkę! - i poszedł depcząc przy okazji bibułowy łańcuch. który mieli powiesić na schodach. Steven nie tracił dobrego humoru. Pisał coś zawzięcie na kartce. Po kilku minutach wrócił Slash.
- Stradlin! Dawaj mi to! - krzyknął Hudson. Izzy podał mu tkaninę. Saul Złapał ją palcami i za pomocą wiertarki nareszcie zamontował na ścianie. Tak samo zrobił z drugim końcem. Zadowolony ze swojego dzieła zszedł z drabiny, na której stał.
- A tort!? -  zapytał Steven.
- Właśnie! - wykrzyknęli na raz Izzy i Slash.
- Stawiasz piwo! - powiedział ucieszony ze zwycięstwa Saul.
- Awhahwwwwhww... - zazgrzytał rytmiczny - Lepiej już chodźmy po tort...
- I po moje piwo. - powiedział Hudson biorąc kurtkę.

Po około czterech godzinach...

Axl chwiejnym krokiem wyszedł z baru. Skierował się w stronę domu. Ale właściwie to co on opijał? A walić... Ważne, że pił! Jakimś cudem dotarł do drzwi Hellhouse. Chciał je otworzyć, ale potknął się przed progiem i wpadł na nie. Rose próbował się podnieść. Nagle drzwi otwarły się szeroko i sześć rąk wciągnęło go szybko do środka. Wewnątrz było ciemno. Wokalista próbował określić swoje położenie, ale nie zdążył, bo rozbłysły światła. Duff uradowany, że ktoś wypuścił go z pokoju zbiegł na dół i stanął jak wryty. Przed nim rozciągał się pokój przystrojony jak tylko najładniej potrafili Izzy, Slash i Popcorn. Na środku, na stole stał ogromny tort. Gunsi zaczęli śpiewać coś na kształt Happy Birthday.
- O ja cię! Ale czad! - wrzasnął pijany Axl.
- No to kroimy! - krzyknął Duff i rzucił się na tort.
- A zaraz będziemy pić! - poinformował Popcorn.
- Nieeeee!!!... - jęknął Rose.

 


 
 

 


 
I Wam chłopcy życzę, abyście jeszcze kiedyś reaktywowali Guns N' Roses w starym składzie, abyście wydali mnóstwo wspaniałych płyt i abyście przyjechali do Polski, a najlepiej na wakacje do mnie... ;D


6 komentarzy :

  1. Świetne to jest ♥ (Ja bym wcisnęła więcej Adlera, gdyż mam na jego punkcie pewna obsesję xD)
    Serio mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej! Dzęki! *__* Też bym go tam więcej wcisnęła, ale brak czasu na to nie pozwolił...

      Usuń
  2. A ja mam wrażenie, że powinnaś dodać to jutro... xD
    Takie to zajebiste, nooo *.*
    Ta, ta, ta wyżej ma rację :P
    Więcej Adlerka=więcej zabawy i mnie! :D
    Ale smutam, bo Kurt mi uciekł z lodówki :'(((
    Nie zapomnij przemycić do mnie Gunsów <3 i przyprowadź Cobain'a! Muszę go opieprzyć, że uciekł i nie wziął mnie na chlanie! xD
    Ja postaram się skołować Avi'ego <3 poproszę go, niech z Murzynem przyjdzie, może się Aśce spodoba... 3:D xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. ONA to nie jest 'Ta, ta, ta wyżej", tylko Dżej Page. ZAPAMIĘTAJ!
      2. Wiem, że Steven jest wspaniały,ale za późno zaczęłam to pisać i tak wyszło... ;_;
      3. Cobain'a u mnie nie ma! xD
      4. Gunsi idą na hard party z okazji urodzin Axl'a i Duff'a, więc ich nie będzie...
      5. Wiem, że powinnam to dodać dzisiaj, ale bałam się, że nie będę miała czasu...
      Cieszę się, że się podoba. ;D

      Usuń
  3. Ejejejej! Jako dobra kuzynica, czy jak to tam nazwać, muszę Ci coś powiedzieć odnośnie przepijania leków alkoholem (bo Duff, aspiryna, tanie wino i w ogóle)... No więc... Są plusy i minusy. Jak mnie brzuch bolał przed moimi urodzinami, to wcięłam z 3 różne tabletki, a potem na imprezie piłam różne... Soczki. No i wyszło tak, że w ogóle mnie nic ani trochę nie bolało i czułam się świetnie! - to jest plus. A minus jest taki, że jak znajomi się dowiedzieli, że leki wcześniej brałam, to na mnie krzyczeli i nie pozwolili mi więcej pić i byli źli i było mi smutno. Także ten... xD
    Ale Kurteł nie lubił się z Agzelem. Tzn Axl go lubił na początku, ale jak się dowiedział, że Cobain go nie lubi, to też się obraził. Z resztą wiesz, grunge i coś pod glam (bo nie ukrywajmy, że na początku ich styl glam przypominał i wszyscy ich uważali za glamowców)... To się nie godzi... I wiecznie miałam spiny o to z chłopakiem, bo on forever grunge, a ja miałam fazę na Gunsów. xD No ale nieważne, bo to funfiction w końcu i Kurdt może być miły i kochany dla Rose'a. :D
    Ogólnie to to zajebiste jest i chciałabym tak pisać w Twoim wieku, ale to już niestety niemożliwe. :P
    Idę jeść zupę, bo ze stoku wróciłam, także kończę komentarz ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, Naitrain z pokoju Duff'a + aspiryna z pokoju Duff'a = MIESZANKA WYBUCHOWA!!! xD A co do Kurta i Axl'a to Kurt mógł się trochę podroczyć z Axl'em, nie?? ;D No tak, ich styl faktycznie przypominał glam. No ale co kto lubi. Ja osobiście nie jestem wielką fanką Nirvany i wgl, ale to nie znaczy, że są źli, okropni itp. Chociaż ostatnio spodobał mi się glam metal (Mötley Crüe). Tak, piszę tak świetnie, że może powinnam iść na studia na język polski...? Jeszcze pewnie do Wrocławia...? Dobra, koniec! ;)

      Usuń

Jeśli jesteś blogerem wiesz jaka to radość, kiedy ktoś napisze Ci na blogu komentarz, jeśli nie jesteś to wiedz, że tak jest. ;)