JEŚLI SKOPIUJESZ COŚ Z TEGO BLOGA, ABY CZERPAĆ WŁASNE KORZYŚCI - MOJE GLANY NIE WYTRZYMAJĄ!!!

OSTRZEŻENIE:

Czytanie bloga zagraża życiu lub zdrowiu (potwierdzono naukowo)!

niedziela, 20 lipca 2014

Slash!


PROSZĘ WSZYSTKICH O MINUTĘ CISZY DLA TOMMY'EGO RAMONE'A, PERKUSISTĘ RAMONES, ZMARŁEGO 11.07.14 R. BYŁ OSTATNIM ŻYJĄCYM RAMONE'EM.
 

 Kochani!


23.07.1965 r.
Slash
Saul Hudson
Gitarzysta prowadzący Guns N' Roses

23 lipca musicie cały czas mieć w głowie te słowa, bo tego dnia Slash obchodzi swoje 49 urodziny!


Uwierzycie, że to Slash i Steven? Słodcy byli, prawda?? XD

















piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 16


Z dedykacją dla wszystkich, którzy złożyli się na moją koszulkę Guns N' Roses (między innymi Tiny - jedynej osobie, która z nich wszystkich wchodzi na tego bloga, no bo Aśka też o nim wie, nie??)
I z dedykacją dla moich (już!) 10 obserwatorów. ♥


Party


Slash wpadł do kuchni grając na niewidzialnej gitarze i potrząsając włosami. Wskoczył na stół i tupnął obcasem kowbojki w blat.
- "I'll be loaded like a freight train, flyin' like an aeroplane, feelin' like a space brain, one more time tonight" - zanucił pod nosem. Przeskoczył na krzesło, a z niego na kanapę. Wykonał palcami lewej ręki partię skomplikowanych ruchów, które pewnie miały dawać do zrozumienia, że gra solo. Zeskoczył na ziemię, opadł na kolana i prześlizgnął się przez cały pokój. Zatrzymał się przed wzmacniaczem (widzialnym) i przywarł plecami do podłogi, rozkładając ręce i dysząc ciężko. Teraz leżał rozpłaszczony na ziemi, zapewne delektując się wiwatami i brawami niewidzialnej widowni. Gwałtownie otworzył oczy (do tej pory trzymał je zamknięte, pewnie, aby lepiej skupić uwagę na wiwatach) i zobaczył nad sobą coś tak przerażającego, że mimowolnie z jego gardła wydobył się zduszony okrzyk. Axl wpatrywał się w niego gniewnie, a jego rozczochrane rude włosy zwisały cal od twarzy gitarzysty. (Lubie posługiwać się miarami typu; cale, stopy, jardy itp. Nie byłabym zła, gdyby stosowano je w szkole zamiast centymetrów, metrów, kilometrów itd., a co więcej byłabym nawet zadowolona! xD <przyp. aut.>) Hudson zakrył oczy dłońmi i westchnął ciężko.
- Zapomniałem... - jęknął i spojrzał na Rose'a przez palce. Czekał na wybuch. Czekał i czekał, i czekał, i czekał, i... nic. Wokalista popatrzył mu prosto w oczy.
- Zauważyłem. - powiedział z dziwnym spokojem. - Zrobiłem już to za ciebie. Ale więcej nie będę odwalał twojej brudnej roboty!!! - i się zaczęło... Mulat podniósł się z podłogi i powlókł się w stronę wyjścia. - Gdzie ty idziesz?! - zagrzmiał Axl. - Jeszcze nie skończyłem! - ale drzwi już zatrzasnęły się z łoskotem za niezadowolonym Saul'em.
 - Wygląda na to - Rudy zwrócił się do opierającego się o parapet okienny Duff'a - że sami musimy mu dać prezent. - Mckagan kiwnął głową i wyjrzał za okno.

***

- Slash?! Stary, co ty tu kurwa odpierdalasz?! - zapytał Izzy wychodząc z domu. Refleks to on miał... Do tej pory siedział w salonie paląc fajkę za fajką i brzdąkając coś na akustyku z pięcioma strunami (szóstą zerwał, a komu jak komu, ale Gunsom już na pewno nie chciało się ruszyć i założyć nowej). Dopiero chwilę temu zorientował się, co się dzieje.
- Ja? - spytał Hudson, starając się mówić wyraźnie, aby Stradlin go zrozumiał pośród gwaru rozmów. - Nic. - Izzy zdecydowanie się zagubił. - Heeeej! Nowa porcja steków!! - krzyknął Saul zdejmując z grilla nową porcję upieczonego mięsa. Ludzie natychmiast się na nie rzucili. Izzy'ego uderzyło to, jak dużo tych ludzi było.
- Ale Slash...
- No co? - przerwał mu brunet - Nic się nie dzieje. Wyluzuj Isbell. - rzucił bezbarwnym tonem. - Masz urodziny, nie? No to zaprosiłem paru znajomych, Zeppelini paru swoich. Powiem ci, że oni to naprawdę mają dobre znajomości! Ale patrz! Widzisz kogo udało mi się zaprosić! - dumny z siebie pokazał palcem gdzieś między ludzi. - To Ewa! - przy stole siedziała brunetka w koszulce Slayer popijając drinka i rozmawiając ze wszystkimi dookoła. - Dusza towarzystwa. - pochwalił Slash. Brzmiał jakby chwalił córkę za wybitne osiągnięcia.
- No tylko chyba zaprosiliście w chuj dużo tych znajomych... - Izzy nieprzytomnym wzrokiem wodził po ogrodzie.
- Co ty taki spięty? Weź to - wepchnął szatynowi do reki otwarta flaszkę Daniels'a - i idź się ogarnąć. - "Racja" - pomyślał chłopak. Miał na sobie tylko przetarte na kolanach jeansy (bynajmniej przetarcia nie były robione celowo) i rozciągniętą koszulkę z tak spranym nadrukiem, że tylko on wiedział co przedstawia, bo pamiętał, co przedstawiał gdy ją kupował. Wziął Jack'a, upił łyk i powędrował z powrotem do domu. Przeszedł przez kuchnię (jedyne pomieszczenie znajdujące się na parterze)  i otworzył drzwi wejściowe. Chciał w spokoju zaczerpnąć świeżego powietrza. Podniósł wzrok i szczęka mu opadła. Ludzie bez słowa zaczęli go mijać i przechodzić dalej, do ogrodu. Rytmiczny przeczesał palcami włosy. Na jego twarzy zaskoczenie mieszało się ze strachem. Oni wszyscy przyszli z powodu jego urodzin? Może powinien wygłosić jakąś mowę? Przełknął głośno ślinę i poczuł, że zaschło mu w gardle. Chyba tylko raz było u nich tyle ludzi - kiedy zrobili grilla i pozapraszali na niego wszystkich sławnych muzyków z Sunset. Pomyślał, że lepiej odejść od tych drzwi i pognał na piętro. Mijając pokój Led Zeppelin zatrzymał się, aby posłuchać. Nie mógł się oprzeć słysząc głosy swoich niemalże bogów.
- No chyba zgłupiałeś! - Jones szeptał zdenerwowany.
- A co w tym złego? - wykłócał się, również szeptem, Jimmy.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz?
- No normalnie! Przecież oni nie są głupi, John! Jak długo mamy to jeszcze ciągnąć?
- Powinniśmy sobie wszystko przemyśleć! Wiesz, że tam nie ma tak dużo miejsca! Potem znowu podejmiesz pochopną decyzję!
- Ale tam jest przynajmniej więcej miejsca niż tu! Zaczynasz gadać jak moja żona!
- Taaak? To wiesz co? Pieprz się! Wychodzę! - Stradlin usłyszał zbliżającego się do drzwi basistę i natychmiast oddalił się do swojego-Axl'a pokoju. Otworzył szafę i wybrał pierwsze z brzegu spodnie. Po głowie nadal tłukło mu się jedno tajemnicze pytanie "Co oni kombinują?". Ze zgrozą pomyślał, że tan fragment rozmowy brzmiał jak kawałek rozmowy jakiś zabójców, którzy ukryli w swoim pokoju ciało ofiary. Przestał zapinać spodnie, zbladł na twarzy i zaczął rozważać możliwość prawdziwości tej myśli. "Oni nie mogą być mordercami" skarcił się w myślach i wrócił do zapinania spodni. patrzył na ubrania, które zakładał, już ich nie dostrzegając. Zszedł na dół i wyszedł do ogrodu. Z daleka usłyszał Axl'a.
- No i gdzie on polazł?! - mówił rozglądając się dookoła. W rękach trzymał jakieś kolorowe zwiniątko. - O! Tutaj jest! - powiedział i popatrzył na Izzy'ego z iskierkami ekscytacji w oczach. Rytmiczny trochę oprzytomniał i zbliżył się do przyjaciela. Spod ziemi wyrósł Steven i stanął obok wokalisty, a z oddali śpieszył do nich Duff, któremu wreszcie(jak tłumaczył się później) udało się uwolnić od zainteresowanych nim dziewczyn.
- No, Slash! - popędził bruneta Rose. Hudson odłożył szczypce , którymi właśnie poprawiał węgiel na grillu i wytarł w spodnie tłuste od mięsa palce. Później poklepał Rudego po plecach, aby pozbyć się resztek tłuszczu, mówiąc, że chciał wokaliście w ten sposób dodać otuchy. Mrugnął do niego porozumiewawczo, ale tamten tylko ściągnął gniewnie brwi.
- Wszystkiego najlepszego, Izzy! Obiecuję, że w tym półroczu nie podpieprzę ci żadnej dziewczyny! - wykrzyknął wesoło Axl.
- Taaa... - Duff wydawał się powątpiewać - Wszystkiego najlepszego! - Steven położył szatynowi rękę na ramieniu.
- A tu masz prezent. - powiedział, na co Axl podał Izzy'emu kolorowe zwiniątko. Isbell trochę się zmieszał, ale przyjął podarunek. Odwiązał niebieską wstążeczkę i rzucił za siebie. Szarpnął za ozdobny papier i posłał go za wstążeczką. W rękach trzymał zielone pudełko z białymi kropkami. W środku było kolejne. Otworzył je i zobaczył kawałek materiału. Wyciągnął go ostrożnie i położył na drewnianym stole, odsuwając na bok ketchupy i musztardy. Rozwinął to coś, co okazało się być białą bandanką. Wewnątrz były dwie kasety: The Rolling Stones "It's Only Rock'n Roll" i Deep Purple "the Batlle Rages On..." Podniósł je, a spośród nich wypadło coś małego i błyszczącego. Była to metalowa kostka do gitary. Dość zużyta. Izzy pomyślał, że pewnie jego przyjaciele znaleźli ją na ziemii w jakimś barze i postanowili dac mu ja jako nowa, ale Axl ją uniósł.
- Ta kostka ma specjalne właściwości! - objaśnił - Grał nią Joe Perry! Patrz! - pokazał na wytarte "A" w kółku nabazgrane niechlujnie czarnym markerem. - Podoba się?
- Ależ tak! Jest wspaniała! - rozpromienił się solenizant.

***

Jimmy wypadł z domu wymachując torebką z prezentem. Za nim wyszedł Bonzo, a za nim jeszcze Plant i Jones. Wszyscy mięli na szyjach cytrynowo żółte krawaty w złote poprzeczne paski. Krawat kołysał się jak zegarowe wahadło na nagim torsie Page'a, którego wyraźnie rozpierała energia. Bonham sięgnął po kieliszek białego wina ze stołu. Poprawił swoją brązową marynarkę, która dość dziwnie komponowała się z granatowymi szortami. Plant wyglądał może trochę lepiej od perkusisty, a przynajmniej kiedy stali obok siebie widać było kontrast obu strojów. Wokalista założył proste białe spodnie z rozszerzanymi u dołu nogawkami i koszulę z krótkim rękawem. Co prawda żółty krawat zgrywał się z jego blond włosami, ale nie pasował już tak dobrze do różowo-fioletowych, kwiatowych wzorów na jego koszulce. Jedyny John Paul, jak przystało na okazję, założył spodnie od garnituru i białą koszulę. Bonzo zacisnął palce na kieliszku i ruszył za Page'm.
- Izzy! - zawołał wesoło Jimmy. Stradlin obrócił się do niego, a jego wzrok zatrzymał się przez chwilę na torebce. Przez chwilę wydawał się trochę przestraszony, ale już po chwili na jego twarzy wykwitł uśmiech.Wszelkie podejrzenia, jakie tkwiły w jego głowie odkąd podsłuchał tamtą feralną rozmowę wyparowały. Zeppelini podbiegli do niego.
- Izzy! - zawołał jeszcze raz Jimmy. - Robert przygotował przemowę! - wypalił podekscytowany. Wszyscy umilkli wpatrując się w Plant'a stojącego już na stole z pomiętą kartkę w dłoni zapisaną drobnymi literkami. Blondyn odchrząknął znacząco dwa razy. Wypił trochę wódki z butelki, która ledwo uchronił przed upadkiem, kiedy wchodził na stół.
- Drogi Izzy Stradlinie! - zaczął i omiótł ogród spojrzeniem - W dniu dzisiejszym mamy zaszczyt obchodzić 25 urodziny gitarzysty rytmicznego Guns N' Roses, przyszłej gwiazdy - tego właśnie ci życzymy! Dalszych sukcesów gitarowych! I mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent - w tym momencie nie wiadomo skąd w rękach Jones pojawiła się śliczna gitara akustyczna, która podał Izzy'emu - niech ten instrument będzie ci sie koajrzył ze wszytskim co najlepsze (mówiąć ściśle miałem na mysli oczywiscie siebie i Led Zeppelin) - "widownia" parsknęła stłumionym chichotem - a mając instrument jesteśmy z nim niejako zaprzyjaźnieni, a posiadanie przyjaciela, z którym zawsze można porozmawiać muzycznie i który nigdy cię nie zostawi, jest mocnym oparciem w życiu. Nawet jeśli wszystko się posypie, a czasem tak się zdarza, pozostaje pasja, która wyznacza ci cel. Dlatego warto ćwiczyć i pielęgnować swoje pasje w każdy sposób i pod każdą postacią. O, tak i wiesz... - w tym momencie Jimmy wyjął spod stołu przenośny magnetofon i zastartował -

- Plant powiedział dwie pierwsze linijki, a po chwili już zaczął śpiewać -


Robert skakał na stole i wyginał się w rytm muzyki. Widownia natychmiast podchwyciła melodię i zaczęła podskakiwać razem z Plant'em. Jimmy chwycił ze stołu butelkę Jack'a, otworzył i wskoczył na stół obok wokalisty. Zaczął oblewać ludzi alkoholem i trzepać włosami razem z blondynem.

Kiedy piosenka dobiegła końca Jimmy krzyknął:
- Happy Birthday, Izzy! - i rozbił o blat stołu opróżniona butelkę po Danielsie, a drobinki szkła poszybowały we wszystkie strony. Wszyscy byli zbyt podekscytowani by się przejąć szkłem szybującym w ich stronę. Rozległy się wiwaty i gromkie brawa, a Zeppelini (już wszyscy) kłaniali się na stole i uśmiechali z satysfakcją do gości. Izzy aż nie wierzył w to co widzi, w to co czuje.
- Heeej! - krzyknął Bonzo - Jeszcze mamy prezent! - i wręczył Stradlinowi torebkę z podarunkiem. Wewnątrz był czarny krawat z wyszytym białymi literami "Led - Zeppelin". (Tą akcję, która będzie za chwilę miałam upchnąć w następnym rozdziale, ale stwierdziłam, że skoro wyjeżdżam na wakacje to nie mogę Was trzymać w takim napięciu przez tyle czasu. :) <przyp. aut.>)
- Dzięki. - baknął wzruszony Izzy. - Naprawdę nie musieliście... - ale od wymyślania na poczekaniu jakiś wspaniałych podziękowań wybawił go Jimmy.
- A kogóż moje oczy widzą! - wykrzyknął zaskoczony, ale bardzo radosny. - Ewa!
- Jimmy! - brunetka w koszulce "Slayer" odwróciła się w kierunku Page'a, uśmiechnęła szeroko i rzuciła mu się w objęcia. Zapanowało małe poruszenie. Ludzie czekali, aż Slash zdejmie z grilla porcję prawie spalone mięso, ale on śledził scenę, która właśnie się przed nim rozgrywała.
- Skąd ty się tu wzięłaś? - zapytał Jimmy odpychając dziewczynę i trzymając ją na wyciągnięcie ręki, aby mógł się jej przyjrzeć.
- Yyy... Zaraz, to wy się znacie? - spytał Slash.
- Tak! - odpowiedziała Ewa przenosząc wzrok z Page'a na Hudson'a. - Razem studiowaliśmy. Byliśmy naprawdę dobrymi znajomymi. - zachichotała.
- Ewa! - Bonham się odwrócił i wlepił wzrok w dziewczynę. - Czyli to jednak TY byłaś w tamtym samolocie?! - wykrzyknął uszczęśliwiony. - Zupełnie cie nie poznałem! - uścisnął dłoń dziewczyny.
- Ja ciebie też! Myślałam, że jeżeli będziecie gdzieś lecieć to prywatnym samolotem! Pomyślałam, że jesteście grupką fanów, którzy za wszelką cenę chcą się do was upodobnić, a już wielu takich spotkałam. A Robert i John? Wiem, że tu są, bo ich przed chwilą widziałam na stole...
- Ewa! - zapiszczał Plant przepychając się przez tłum. Odstawił na ziemie skrzynkę Daniels'a i uścisnął dłoń dziewczyny. Za nim dopchnął się John i zrobił to samo (wliczając odstawienie skrzynki).
- Jak miło cię znowu widzieć! - powiedział Jones.
- Ale opowiadaj gdzie byłaś i co tu robisz! - zawołał Jimmy i usiadł przy stole zapraszając gestem pozostałych by także usiedli.

***
_______________________________________________________
Ewy nie będzie w bohaterach, bo chciałabym, żebyście mieli możliwość sami ją sobie wyobrazić. :)
Myślę, że stan zawieszenia jest aktualny już tylko do mojego powrotu z wakacji. :D (19.07)

POD SPODEM JEST POST, ZAJRZYJCIE DO NIEGO!!!!

czwartek, 3 lipca 2014

Krojenie koszulek


Wybaczcie, że po tak długim okresie wracam z... właściwie niczym. Rozdziały (tak ze 3) baaaardzo powoli przepisują się na komputer. Dodatkowo w piątek wyjeżdżam na dwa tygodnie za granicą, więc przepisywanie jeszcze bardziej się opóźni. Przypomniałam sobie o tym poście i stwierdziłam, że lepiej opublikować chociaż to, niż nie dawać Wam żadnych znaków życia.

No więc ja osobiście w zupełności zgadzam się z treścią tego posta. Zgodnie z Twoją prośną Ignis Passions udostępniam to tutaj.
Miłej lektury!
A sam tekst wzięty jest z wspaniałego bloga, który gorąco polecam, a adres do niego macie poniżej:





"Nie wkurwiają Was osoby, które noszą koszulki z zespołami dla szpanu, a nawet zespołu nie słuchają? Mnie bardzo i was na pewno też. Dlatego postanowiłam wprowadzić w życie pewien stary zwyczaj… A mianowicie krojenie koszulek. Pogadałam z moją rodzicielką i pod spodem macie słowo w słowo, co mi powiedziała..xD Jej myślenie jest zabójcze. Taaa… Słowo ‘coolowe’ mnie rozpierdala, no ale cóż..;) Jeśli popieracie, to udostępniajcie to, gdzie się da.;D

Co się tyczy noszenia koszulek…

1.     Noszenie koszulek z zespołami jest coolowe.
2.     Ktoś, kto nie nosi koszulek z zespołami, nie może się uważać za coolowego.
3.     Zanim zakupisz i założysz koszulkę, poznaj dokładnie zespół.
4.     Noszenie koszulek z zespołami tylko dlatego, że chce się być uważanym za coolowego, grozi sankcjami w postaci:
a)     Skrojenia koszulki:
- dobrowolne
„Ściągaj koszulkę dziadu!”
- pod przymusem
Kiedy „ściągaj koszulkę dziadu!” nie skutkuje
b)    Ogolenia na łyso
Kiedy wejdziesz nie w takiej koszulce do nie takiego baru co trzeba (np. wejdziesz w koszulce Slayera do baru ze skinami, bo nie wiedziałeś/łaś, że Slayer to metal – jak przykro)
5.     Weryfikacja znajomości zespołu odbywać się będzie poprzez zadanie 3 pytań. Tzn. – po dwóch poprawnych odpowiedziach można otrzymać pytanie dodatkowe, na które również trzeba udzielić poprawnej odpowiedzi.
6.     Pytania mają dotyczyć ściśle muzyki danego zespołu (płyty, utwory) lub też podstawowych informacji o muzykach (skład).
7.     Skrojona koszulka może natychmiast zostać odzyskana poprzez osobę skrojoną, poprzez zadanie 3 pytań krojącemu.
8.     Jeśli krojący nie zna odpowiedzi na któreś z 3 pytań, musi oddać koszulkę, gdyż nie zasłużył na jej krojenie. Nie ma prawa na ponowne jej krojenie.
9.     Jeżeli chcesz komuś skroić koszulkę, musisz być absolutnie pewien, że wiesz co robisz, bo inaczej mara nieprzeciętna.
10.                       Nie można iść na policję, ani skarżyć się rodzicom, wychowawcom, opiekunom, starszym i większym kolegom itp., itp., że ktoś ci skroił koszulkę, bo to jest absolutnie nie coolowe i znów mara nieprzeciętna.

~Krojenie koszulek jest coolowe i eliminuje fałszywych fanów.~


Rady dla tych, którzy chcą wyjść na coolowych i noszą koszulki z zespołami, których nie znają:

1.     Noś zawsze przy sobie drugą koszulkę (nie koniecznie z zespołem), żeby mieć w czym chodzić.
2.     Jeżeli ktoś zada ci pytanie, nie uciekaj – i tak cię złapie. A twoja ucieszka będzie sygnałem, że nie znasz zespołu i może się okazać, że poleci za tobą całe stado.

KROJENIE = ZABIERANIE, a nie kaleczenie koszulki w jakikolwiek sposób!"



Jeżeli uważacie, że Ignis Passions udostępniając to na swoim blogu miała rację to wy także udostępnijcie to gdzie się tylko da! :D

I jako że Queen to mój ulubiony zespół (razem z Led Zeppelin są na 1. miejscu) nie mogę opuści święta takiego jak...
URODZINY 

BRIAN'A MAY'A (19.07.1947)



i

ROGER'A TAYLOR'A (26.07.1949)