Baseball
Duff wszedł pierwszy na boisko. Zaraz po nim doczłapali Steven, Axl, Izzy, Jimmy, Robert, John, John i Slash. Ten ostatni nie był zbyt zachwycony pomysłem gry w baseball. No ale jak to tak pojechać do Ameryki Północnej i nie zagrać w baseball?!
- Trzeba się podzielić na drużyny. - stwierdził Duff. - Ja proponuję, żeby Zeppelini zagrali razem, jako jedna drużyna, a my zagramy razem jako jedna. Hudson będzie sędzią. Ja jestem miotaczem! - Zeppelini odeszli od Gunsów, aby wszystko ustalić.
- A co jeśli ja nie chcę być z tobą w drużynie? - zapytał Adler.
- To nie grasz i tyle!
Kilka metrów dalej...
- To jak będziemy się nazywać? - spytał Jimmy.
- Led Zeppelin. - powiedział dumnie Plant.
Kilka metrów dalej...
- To jak będziemy się nazywać? - o to samo zapytał Popcorn.
- No Guns N' Roses, a co żeś myślał? - zniecierpliwił się Duff.
- A wy w ogóle wiecie jak się w to gra? - Axl był bardzo ciekawy.
- Ja wiem. - odparł McKagan. - Jesteśmy jedną drużyną. Je jestem miotaczem, Izzy będzie łapaczem. Axl i Steven, wy pilnujecie, żeby Ledzi nie zdobyli piłki.
Kilka metrów dalej...
- Jimmy będzie odbijał piłkę. - stwierdził Plant.
- A skąd ty wiesz, jak się gra w baseball? - zapytał zaskoczony Jones.
- Wiem i tyle.
- To jak mam odbijać tą piłkę? - zapytał Page.
- Zaraz dostaniesz taki specjalny kij, ale pamiętaj, że masz ODBIĆ PIŁKĘ! Tylko nie na boisko, proszę... I uważaj z tym kijem! - Robert podał gitarzyście kij baseballowy. Zaczęła się gra. Wszyscy zajęli pozycje. Duff rozejrzał się po boisku. Każdy był na swoim miejscu. Wziął zamach i... rzucił! "Odbij to, odbij to, odbij to...!" - modlił się w duchu Plant. Piłka była coraz bliżej kija i bliżej, bliżej, bliżej...
- Jeeeeessstt!!!! Ttttaaaakkkkkkk!!!! - zabrzmiał aplauz po tym jak Page sprawnie odbił piłkę. Tylko odbił w trochę innym kierunku niż powinien... Nie przejmował się tym. Rzucił kij i pobiegł do bazy. Izzy stał nie wiedząc co robić. W końcu zdecydował się i pobiegł na trybuny w poszukiwaniu zaginionej piłki, którą posłał tam Jimmy. Gitarzysta był już coraz bliżej bazy.
- Jeeeeesssttt!! - Page zaliczył pierwszą bazę, czym wywołał okrzyki radości wśród pozostałych członków drużyny. Teraz miał za sobą także drugą. Pędził po trzecią. Izzy nareszcie wypatrzył piłkę. Rzucił się w jej kierunku. Axl bacznie go obserwował. Duff spoglądał to na trybuny, to na trzecią, a za razem ostatnią bazę, która pozostała Page'owi. Bruneta dzielił od bazy jeszcze jeden krok. Stradlin złapał leżącą pod siedzeniem piłkę i uniósł do góry. Jimmy zaliczył ostatnią bazę. Brytyjczycy rzucili się na niego. McKagan stał na środku boiska nie wiedz ac, co zrobić. Spojrzał ponaglająco na Slash'a.
- A więc... Punkt zdobywa drużyna... - zawahał się - Led Zeppelin! - rockmeni zaczęli podrzucać Jimmy'ego do góry. Ale jeszcze się gra nie skończyła...
- Co?! - oburzył się blondyn. - Przecież Izzy dotknął piłkę, zanim Jimmy zaliczył ostatnią bazę!
- Kto tu jest sędzią? Ja też widziałem, jak było i przyznaję punkt Zeppelinom.
- Co?! Nie ma tak! Punkt dla nas! Gramy dalej! - basista oddalił się. Slash wzruszył ramionami i zajął się swoimi, ważniejszymi sprawami.
(Wiem - to zdjęcie też było zrobione po '87... xD <przyp. aut.>)
- Oooo... Slash, fajne masz bokserki. - rzucił mijający go Adler. - Białe.
- Pierdol się. - mruknął pod nosem już i tak rozdrażniony Hudson.
Po 8 rundach...
Był remis. Wszyscy walczyli teraz o ostatni, decydujący punkt. Ta drużyna, która go zdobędzie wygrywa cały mecz. Chłopcy stali na boisku. Hudson dalej na leżaku. Wszyscy czekali w napięciu na ciąg dalszy gry. Zeppelini modlili się w duchu, aby Jimmy odbił piłkę i zdobył punkt. Duff rozglądał się nerwowo po boisku. Nie wiedział co ma w tej sytuacji zrobić. Axl kłócił się o coś z Izzy'm, Steven szukał czegoś w trawie (Duff wolał nie pytać czego), a Ledzi przechadzali się po boisku. Na trybunach siedziało parę osób w pół zainteresowanych grą. McKagan nerwowo obracał w palcach piłkę. Przyjrzał się jej dokładnie. Była już trochą podniszczona, a szwy delikatnie postrzępione, ale wciąż nadawała się do gry. Brytyjczycy też całkiem nieźle radzili sobie w Amerykańskiej grze. Może powinni kiedyś zagrać w football? Chociaż to brutalna gra i mogłoby się to źle skończyć. W końcu zawodnicy wrócili na pozycje.
- Zaczynamy! - zawołał Izzy. Chłopcy spojrzeli na miotacza. Wyczekiwali chwili, kiedy będą mogli zawalczyć o wygraną. Duff skupił się. Ostatni raz rozejrzał po boisku. Przygotował się do rzutu. Odpowiednio się ustawił. Wziął zamach i rzucił przed siebie, w stroną Page'a.
Jimmy bacznie obserwował zbliżającą się piłkę. Atmosfera była napięta. Gdyby nie dzieląca zawodników przestrzeń zapewne każdy z nich swobodnie słyszałby bicie serca przyjaciela. Mężczyźni wstrzymali oddechy. Page wziął zamach i sprawnie uderzył z całej siły kijem w piłkę. Ona poleciała wysoko do góry. Brunet nie widział, co dalej się z nią stało, gdyż popędził do bazy. Biegł pozostawiając za sobą chmurę piachu. Izzy ponownie rzucił się za piłką. Za nim popędzili Steven, Axl, Bonzo, John Paul Jones i Plant. Duff z bijącym sercem obserwował przebieg wydarzeń stojąc na środku boiska. Slash stanął na leżaku i obserwował grę. Axl potknął się o trawę (co w tym dziwnego?) i wywrócił się, uderzając zębami o ziemię. Na niego upadł John Jones, a na niego - Jimmy. Plant biegnący z tyłu dopadł Page i pociągnął go za łopatki przywracając mu równowagę. Pchnął go do przodu, a gitarzysta poleciał do bazy. Oczywiście tamtą zaliczył, bo dotknął jej placem upadając na basistę i wokalistę. Izzy obejrzał się do tyłu. Prawie mu oczy wyszły na wierzch, gdy zobaczył goniącego go Bonham'a ze Steven'em na plecach. Przyśpieszył. Widział piłkę. Już miał ją złapać, kiedy pod nogi rzucił mu się Plant. Stradlin upadł na trawę. Robert wstał i rzucił się w pogoń za piłką. Jimmy potknął się na drugiej bazie i teraz próbował zaliczyć trzecią. Blondyn już prawie chwycił piłkę, kiedy skoczył na niego Axl. Przeturlali się w przeciwną stronę, pozostawiając dostęp do piłki. Rytmiczny przeskoczył ich i rozpoczął wyścig z Bonzem o piłkę i wygrany mecz jednocześnie. Page czołgał się do ostatniej bazy, która mu pozostała. John poślizgnął się na trawie. Izzy już ledwo, ledwo dotknął piłki. Jimmy musnął opuszkami palców czwartą bazę, a Izzy złapał piłkę. Uniósł ją wysoko do góry. Pge ułożył głowę na bazie i zamknął oczy. Plant zapalił papierosa. Slash zdjął okulary przeciwsłoneczne. Duff upuścił rękawicę. Nogi same się pod nim ugięły. Opadła mu szczęka. Stał tak nie wiedząc co zrobić. Adler tarzał się obok leżaka Hudsona. Saul pomyślał, że przyszła pora, aby wrócić do sędziowania. Stanął obok Duff'a. Wszyscy podeszli bliżej. Slash przełknął ślinę i spojrzał na swoją 'widownię'.
- Tak więc... - zaczął - Mam nadzieję, że gra sprawiła wam dużo radości, bo nie zapominajmy, że o to chodzi w sporcie. - powiedział zdecydowanie pewniej - I myślę, że graliście fair, co mi, jako sędziemu dzisiejszej rozgrywki bardzo trudno sprawdzić, bo wszystko działo się wyjątkowo szybko. Mam nadzieję, że wam się podobało i daliście z siebie tyle, na ile was było stać. A teraz czas na ogłoszenie wyników. - Znów zapanowała napięta atmosfera. Slash stracił pewność siebie. - Zwycięzcą zostaje... Drużyna, która zdobyła ten ostatni punkt... A jest to... - zaczął się coraz bardziej jąkać - drużyna Led Zeppelin! - powiedział z przestrachem. Izzy posmutniał, ale musiał się pogodzić z bolesnym faktem przegranej. Duff nie zmienił pozycji. Wręcz odwrotnie. Klęknął i wytrzeszczył na Hudsona oczy. Axl zmarszczył gniewnie brwi. Zeppelini skakali z radości. Przybijali sobie piątki i wykrzykiwali 'Led-Ze-ppelin'. Slash pogratulował zwycięzcom. Izzy też Axl z pewnym oporem podał rękę Plant'owi i wymamrotał ciche "Gratuluję.". McKagan ocknął się dopiero po pięciu minutach podniósł się. Nawet nie otrzepał spodni z pyłu. pogratulował drużynie przeciwnej. Popcorn śmiał się z Bonzem i Page'm. Zadowoleni chłopcy zdążyli opuścić boisko, zanim wyrzucił ich z tamtąd ochroniarz. Zeppelini wyszli śpiewając "We Are the Champions".
______________________________________
Ankieta została zakończona. Wyniki to:
[Slasz] - 8 głosów
[Slesz] - 4 głosy
A do tego: 2 głosy na coś pomiędzy "a", a "e".
Jest taka krótka druga. :)
AAAAAAAAAAAAAAAAAHAHAHAHAHAHHAAHHAHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHAHAAH
OdpowiedzUsuńBEJSBOL I SLASH W BIAŁYM BOKSERKACH!!!!!!!!!!!!!11 BUAHAHHAHAHA.
PKT DLA ZEPPELINÓW HAHAHAHAHHAHA'
SORRY, ZA TEN NIEOGARNIĘTY KOMENTARZ!
WENY MAŁA ;* <3
Uwielbiam twoje nieogarnięte komentarze. xD Taak... te białe bokserki. :D
UsuńDzięki! :*
Tobie też!
41!
UsuńHaha! Już zdążyłam skomentować! ;)
UsuńSkąd ty bierzesz takie piękne zdjęcia Slashaa? *.* xD
OdpowiedzUsuńI takiego starego Duffa dałaś... Ale dobrze, bo im starszy tym ładniejszy :D
No i czemu akurat beseball? :) Nie lubię baseballa... i footballu też :P
Ale Gunsów lubię :3
EDIT: I Gerarda! Tak! Gerarda zwłaszcza Gerarda :3
OdpowiedzUsuńI Frania też <3
Nigdy nawet nie grałaś w baseball. A chciałam wykorzystać tamto zdjęcie Duff'a i potem doszło to zdjęcie Slash'a. I stwierdziłam, że skoro baseball to jedna z najpopularniejszych gier w Stanach, to czemu mają nie zagrać?
UsuńJa w poszukiwaniu wszystkiego o Gunsach przejrzałam już cały internet, to i po drodze się zdjęcia znalazły. :)
Obiecuję skomentować jutro! ;**
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na nowy rozdział! ;*
http://november-rain-story.blogspot.com/2014/04/rozdzia-10.html
Jednak skomentuję teraz XD
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i jestem pod wrażeniem. Zresztą jak zawsze.
No ale od początku! XD Dobrze, że dodałaś ostrzeżenie na górze bloga. Teraz każdy czyta to na własną odpowiedzialność :D
Rozrypałaś mnie tym rozdzialikiem! Duff i Slash. Te zdjęcia *_____* Piękne! :D
Akcja też jest cudowna! No nic dodać, nic ująć! KOCHAM CIĘ, WIESZ? <33
Czekam na następny rozdział królowo :*
Love,
Chelle
NO NIE WIERZĘ! *.*
UsuńNigdy bym nie pomyślała, że moje opowiadanie tak się Wam spodoba! Tak, dodałam ostrzeżenie tak jak radziłaś. ;D
Mnie też bardzo zachwyciły te zdjęcia. ^^
Ja też Cię kocham! ♥
To może powinnam zmienić nazwę (na razie nie zamierzam tego robić w najbliższym czasie) na samo "Queen"?
I dziękuję za obserwację!
Świetny rozdział. Wszystko fajnie opisane, lekko się czyta, no nic dodać nic ująć ^^ Chyba potrzebuje jakiegoś kontaktu do Ciebie, żebyś mogła nań bieżąco pisać mi o rozdziałach :)
OdpowiedzUsuńA no i oczywiście mała reklama: u mnie pojawił się kolejny rozdział. Zapraszam :D
Dziękuję z całego serca za tak miły komentarz! ♥
UsuńKontakt... Hmmm... Pomyślę. ;)
Już lecę!
Wygrałaś, poddaję się. Nigdy nie czytałam tak śmiesznego rozdziału. Cały czas mordka mi się cieszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Haha! xD Dziękuję, bardzo mi miło! ;)
UsuńTakże pozdrawiam, kochana!
Bardzo rozdział taki bardzo. xDD
OdpowiedzUsuńKuźwa, że zajebisty, no! :D
Właśnie sobie wstałam i postanowiłam przeczytać sobie, chociaż najpierw oczywiście coś zjadłam, bo bym zdechła przy czytaniu, a tego nie chcemy... A przynajmniej ja nie chcę ;)
Nigdy nie wiedziałam i dalej nie wiem, o co kurwa chodzi w baseballu, ale to nic - jeśli grają Zeppelini i Gunsi, to mogą grać nawet w krykieta, polo czy szachy... I tak będzie fajnie ^^
Czekam na następny <3
Przeczytałam Twój komentarz siedząc w KFC i po pierwszych dwóch linijkach zaczęłam się śmiać na cały głos, a ludzie się na mnie dziwnie patrzyli i odsuwali... xD
UsuńOczywiście, że nie chcemy! Kto mnie weźmie na koncert?! ;)
Ja też nie mam pojęcia o co chodzi w tej grze! :P Hahaha! ;D Slash na koniu grający w polo i ścigający Jimmy'ego pędzącego za piłką na swoim rumaku! ;_;
Dzięki! :*
Zapraszam na drugi rozdział opowiadania "Nigdy nie mów żegnaj" http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńPolubiłam Cię jak tylko przeczytałam te słowa na moim blogu: "Dawno nikt mi nie nawytykał, więc jak byś miała chwilę czasu..." Niestety na razie nie mam siły na przeczytanie wszystkich Twoich rozdziałów, ALE już trochę nadrobiłam i stety/niestety raczej nic nie skrytykuję. Na razie doszłam do kilku wniosków:
OdpowiedzUsuń1) Nie ma tu żadnej zgwałconej, biednej, zapłakanej, chamskiej, odważnej, najpiękniejszej na świecie laleczki. TAK!
2) Jest śmiesznie.
3) Nie ma żadnego romansu (no jak możesz? XD heh, rozumiem to, ja nie umiem czegos takiego pisać [spróbuję!], ale wiesz, zawsze możesz coś tam fajnego wykombinować... takiego naprawdę fajnego, nie to co te niektóre gunsiaste miłości, po których nie wiadomo czy płakać, czy rzygać [no wiesz, nadmiar słodkości lub takie flaki z olejem] [co ja piszę w ogóle xD])
Życzę radości z pisania i w ogóle enjoy, peace, love, rock n' roll.
A ja miałam nadzieję, że ktoś nareszcie napisze: "Co to ma być?!". No bo ileż można słuchać pochwał, że się jest świetną pisarką od czytelników? A w sumie od kogo innego...?
UsuńTak. Nie chciałam pisać żadnego romantyka, bo po części stwierdziłam, że to mi nie wyjdzie. ;)
Jeszcze tutaj wkręcę parę bardziej romantycznych akcji, ale to wszystko w swoim czasie. :) Pisz sobie, co chcesz. I doskonale Cię rozumiem jeżeli chodzi o te 'gunsiaste miłości'.
Bardzo dziękuję! Przeczytać TAKI komentarz autorstwa Fever to lepsze niż mieć całe grono fanów i obserwatorów! ♥
Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział! :*
OdpowiedzUsuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/04/rozdzia-11.html
Jeeezu, jak ja mogłam tego nie skomentować!? Czytałam to przecie :__:
OdpowiedzUsuńEh, nieważne...
Rozdział przezajesupermegazajebisty XD
uwielbiam Twój zabawny styl pisania, nie mogę przestać się uśmiechać, kiedy czytam Twoje rozdziały.
Akcja z baseballem to strzał w dziesiątkę :DD Świetnie opisana, a przy niektórych kwestiach- boże, leżę i nie wstaję ze śmiechu.
Genialna jesteś, kochana :**
Hugs, Rocky.
Ważne, że już skomentowałaś! :)
UsuńStrasznie Ci dziękuję, kochana! :D Staram się pisać tak, aby opisywać tylko te ciekawe akcje. No bo kogo do cholery interesowałoby, gdyby zaczęła opisywać jak Zeppelini i Gunsi, jeden po drugim wchodzą do domu?
Haha! Dziękuję! Dużo się naczytałam o baseballu, zanim to napisałam, ale po kilku dniach i tak dalej nie wiem, o co chodzi w tej grze! Starałam się jasno opisać zasady, tak abyście się nie pogubili, w przeciwieństwie do mnie. ;_;
Ty też! :***