Podziękowania dla Chelle za poddanie pomysłu. :)
Punk
Jimmy wszedł do łazienki. Plant stał przed lustrem czesząc włosy.
- A jak bym tak zapuścił grzywkę? - zapytał zaczesując włosy do przodu i patrząc w lustro.
- Nie radzę ci.
- A to niby czemu?
- Bo jeżeli chcesz stać się aż tak ślepy, żeby spaść ze sceny, bo nie będziesz widział jej krawędzi to...
- Sugerujesz, że jestem ślepy?!- krzyknął nie odrywając wzroku od swojego lustrzanego odbicia. - A może masz rację, że to zły pomysł... - dodał po chwili ledwo słyszalnie. Jimmy stanął za Plant'em w samych bokserkach.
- A ty tu czego? - zapytał Robert obracając się. Page zignorował jego pytanie i poprawił włosy.
- Pożycz ten grzebień na chwilę. - powiedział wyciągając w kierunku wokalisty dłoń.
- Nie. - gitarzysta przewrócił oczami i oddalił się.
- A tak się zastanawiałem... - Plant rozpoczął swój kolejny monolog. Brunet zsunął bokserki i wszedł pod prysznic.
- Robert? - zapytał wychylając się zza zasłony.
- Co? - odburknął zdenerwowany chłopak. Jak on śmiał mu przerwać w pół zdania?!
- Zaśpiewasz mi coś?
- Nie.
- Ech ty! Łamacz serc (ang. Heartbreaker). - Jimmy puścił strumień wody.
- Ostatnio miałem ciekawy pomysł na nową piosenkę. Tak się zastanawiałem nad jakąś balladką...
- Aaaaaaa!!! - przerwał mu krzyk Jimmy'ego.
- Co się stało?
- Gorące. -wytłumaczył mu chłopak.
- A gdybyśmy tak kupili sobie jakieś zwierzątko...?
- Aaaaaaa!!!
- Co znowu?!
- Zimne.
- Może fajnie by było mieć takiego węża jak Slash... Albo psa! Albo może kota! A gdybym tak ściął włosy?
- Aaaaaaa!!!
- No co żeś zrobił?!
- Gorące...
- Nawet nie potrafisz w spokoju wziąć prysznica. - mruknął blondyn. Odgarnął włosy i podszedł do Page'a. Ustawił odpowiednią temperaturę wody i puścił strumień patrząc ze zrezygnowaniem na kolegę.
- Dzięki. - mruknął Jimmy.
- A gdybym sobie zrobił przedziałek na boku? Jimmy! - wykrzyknął tryumfalnie.- Zostanę punk'iem! - powiedział dumny. Page poślizgnął się i upadł.
- Że co?! - zapytał powoli powracając do pozycji pionowej.
- To co słyszałeś. - odparł wesoło i wybiegł z łazienki.
- A może byś tak chociaż zamknął drzwi?! - krzyknął Page. Odpowiedziała mu głucha cisza. Sam wyszedł cały mokry i przekręcił klucz, blokując dostęp innym do pomieszczenia. Plant w tym czasie przeglądał ubrania w poszukiwania czegoś, co przynajmniej przypominałoby styl punk'a, a że nie miał najmiejszego pojęcia o tym, jak powinien się ubrać z zamiarem zostania punki'em, stwierdził, iż najlepiej będzie, jęzli ubierze się na czarno.. Zszedł cicho na dół. Rozejrzał się, uważając, aby nikt go nie zauważył. Chwycił stojące obok glany i wbiegł z powrotem schodami na górę. Zdjął swoje wspaniałe buty i odłożył na bok. Powoli wsunął stopę do ciężkiego glana. Sprawdził czy rozmiar pasuje. Może nie był idealny, ale dało się wytrzymać. Zdjął buty i wepchnął pod łóżko, aby nikt ich nie znalazł. Poszedł do pokoju Axl'a i Izzy'ego. Otworzył szafę i zajrzał do środka. Wyciągnął skórzane rurki i na paluszkach pomknął do swojego pokoju, słysząc zbliżające się szybko kroki. Ze sterty ubrań John'a wygrzebał skórzaną kurtkę. Odłożył ubranie basisty na bok. Potrzebował jeszcze koszulki i dodatków. Tym razem pokusił się o T-shirt perkusisty. Wziął jego czarną koszulkę, w której wysiadał z samolotu, gdy dolecieli. Zdjął swoje ubrania i założył zupełnie inne, w ogóle do niego nie pasujące. Koszulka z pajęczyną prezentowała się na nim zupełnie inaczej, niż na Bonham'ie. Zerknął do lustra. No lepiej. Ubrał obcisłe spodnie, z czarnej skóry, "zapożyczone" z szafy Rose'a. Do tego kurtka Jones'a i glany. Zanim jednak się nimi zajął, postanowił poszukać dodatków, dopełniających jego strój. Założył wszystkie pierścienie, jakie znalazł. Wziął jak najwięcej możliwych bransoletek i łańcuszków (w większości nie swoich oczywiście). Zabrał się za wiązanie glanów. Przejrzał się. Wyglądał zupełnie inaczej. Pozostało zrobić coś z blond lokami do ramion. Znów wybrał się na "polowanie". Znalazł żel do włosów. Z impetem otworzył drzwi do łazienki (Jimmy akurat przekręcił ponownie klucz, ale to, że Plant miał wspaniałe wyczucie już wiemy). Podszedł do umywalki. Rozczesał włosy. Spróbował je postawić. Nie za bardzo mu wyszło. Stwierdził, że nic więcej już tu nie zdziała. Zabrał się za makijaż. Wyciągnął z (no jasne, że nie swojej) kosmetyczki czarną kredkę do oczu. Nikt, kto nie znał go zbyt dobrze, zapewne nie rozpoznałby go w tej chwili. Postarał się zrobić najbardziej smolisty make-up, jaki potrafił. Jako początkującemu i komuś, kto nigdy w życiu nie używał damskich kosmetyków średnio wyszło. Z dumą spojrzał w swoje odbicie. Nie zorientował się, że już od kilku dobrych minut wpatruje się w niego zszokowany gitarzysta, któremu z wrażenia spadł ręcznik i jakoś zbytnio mu to nie przeszkadzało. Robert miał na sobie ciężkie, czarne glany, z nie do końca zawiązanymi sznurówkami (nie umiał sobie z nimi poradzić i po wielu nieudolnych próba wreszcie sobie odpuścił), które jeszcze bardziej nadawały mu buntowniczego charakteru. Obcisłe spodnie nie do końca dobrze na nim leżały. Z prawej strony do szlówki doczepiona była czarna chustka (czyli to musiały być spodnie Slash'a). Zwisając obok szczupłych nóg wokalisty, skrytych pod powierzchnią błyszczącej skóry wyglądała zaskakująco odmiennie. Miała swój własny charakter. Wyżej ubrany był w luźną, czarną koszulkę z pajęczyną przy dekolcie. Na nią narzucona została skórzana kurtka. Na palcach miał setki połyskujących pierścieni. Nadgarstki oplecione były mnóstwem bransoletek. Na lewej dłoni miał rękawiczkę bez palców. Włosy były rozczochrane i trochę podniesione. Z jednej strony lekko zabarwione na czerwono (nie użył farby do włosów!). Do tego, ciemny, gotycki makijaż. Wyglądał zupełnie inaczej. Zadowolony wyszedł z łazienki. Bonzo i John zawzięcie dyskutowali na temat nowej płyty The Beatles. Kiedy zobaczyli Plant'a zupełnie ich zmurowało. Jones upuścił trzymaną pałeczkę perkusyjną Bonhama'a.
- Robert?! - zapytał perkusista patrząc z niedowierzaniem.
- Niemożliwe... - rzucił John Paul.
- A jednak! - odpowiedział wesoło 'punk'.
- Co ty sobie z nas kpisz? - zapytał oburzony brunet.
- Zamiast komplementować tylko narzekacie i krytykujecie! - wykrzyknął. I wtedy w jego szczupłych nogach skumulowała się cała złość na przyjaciół i wyszedł z domu z dumnie uniesionym podbrudkiem i wypiętą piersią. Wymaszerował, wyrażając w ten sposób pogardę do przyjaciół, którzy nie potrafili docenić jego starań.
***
Gunsi siedzieli w barze, a dokładniej nie w byle jakim barze, a w Roxy, o! Zajmowali swój ulubiony stolik, z wyrytymi inicjałami: A. R., S., S. A., D. M., I. S. Slash wyciągnął do przodu otwartą dłoń, jak gdyby witał Hitler'a, dając znak kelnerowi, że zamawia pięć piw. Tamten posłusznie zajął się wykonywaniem polecenia. Steven próbował wyryć w blacie "Guns N' Roses", ale szło mu dość nieporadnie. Młoda kelnerka podeszła do stolika i postawiła na nim pięć kufli z bursztynowym napojem, zwieńczonym na górze pianą. (Haha! ^^ <przyp. aut.>) Slash przeczytał na tabliczce "Ewa". Uśmiechnął się zadziornie.
- Cześć, hmm... Ewa. Ja jestem Slash. - powiedział wstając z miejsca i obejmującą dziewczyną rękami w tali.
- Cześć. - powiedziała sadzając go na miejsce i odwzajemniając uśmiech.
- Może gdzieś się przejdziemy... - wymruczał seksownie ponownie podnosząc się z krzesła.
- Może innym razem. - odparła odpychając go od siebie. Oddaliła się. Hudson poszedł za nią. On tak łatwo nie ustąpi. Usiadał przy ladzie.
- Ewa... Masz chłopaka?- wypalił prosto z mostu patrząc na nią zza zasłony ciemnych loków. Odgarnął je na bok ukazując światu twarz.
- Ecch... A po co ci to wiedzieć? - zapytała zalotnie zerkając przez ramię w jego stronę.
- Aaa... Tak się pytam. - odparł. Rzuciła w niego ścierką śmiejąc się. - No co? - zapytał z uśmiechem.
- Nic. Zupełnie nic. - powiedziała z sarkazmem i wytarła ladę. - A ty powinieneś wracać do kolegów. - wskazał na niego palcem.
- A odprowadzisz mnie do stolika? - zapytał błagalnym tonem, robiąc wielkie oczy.
- No dobrze. - złapał go za rękę i odprowadziła do stolika. Wiedziała jak radzić sobie z takimi typami. Posadziła go na krześle i odeszła uśmiechając się pod nosem i nucąc "... All you need is love...".
- Oooo... Slash... - skomentował Steven uśmiechając się w ten swój sposób. - Widzę, że spodobała ci się kelnerka.
- No, taaa jasne.
- Na pewno? Wiesz jak jest; najpierw ręka w rękę, potem ręka niżej, potem coś w ręce, a no koniec coś gdzieś. - wyrecytował Adler śmiesznie poruszając brwiami. Duff i Axl wybuchnęli śmiechem. Izzy uśmiechnął się powstrzymując chichot, a Slash świdrował Popcorn'a nienawistnym spojrzeniem swoich czekoladowych oczu.
- Stevie?! Ty przeciwko mnie?!
- Nie! Przecież jestem z tobą. - brunet usiadł i udał obrażonego. Co miał zrobić w tej sytuacji?
- Ej, ale ja ją chyba kiedyś już widziałem... - wtrącił McKagan. Wszyscy na niego spojrzeli. - Ona chyba pracował w Troubadur... - Gunsi zrobili zdziwione miny.
- Aaa... Tak się pytam. - odparł. Rzuciła w niego ścierką śmiejąc się. - No co? - zapytał z uśmiechem.
- Nic. Zupełnie nic. - powiedziała z sarkazmem i wytarła ladę. - A ty powinieneś wracać do kolegów. - wskazał na niego palcem.
- A odprowadzisz mnie do stolika? - zapytał błagalnym tonem, robiąc wielkie oczy.
- No dobrze. - złapał go za rękę i odprowadziła do stolika. Wiedziała jak radzić sobie z takimi typami. Posadziła go na krześle i odeszła uśmiechając się pod nosem i nucąc "... All you need is love...".
- Oooo... Slash... - skomentował Steven uśmiechając się w ten swój sposób. - Widzę, że spodobała ci się kelnerka.
- No, taaa jasne.
- Na pewno? Wiesz jak jest; najpierw ręka w rękę, potem ręka niżej, potem coś w ręce, a no koniec coś gdzieś. - wyrecytował Adler śmiesznie poruszając brwiami. Duff i Axl wybuchnęli śmiechem. Izzy uśmiechnął się powstrzymując chichot, a Slash świdrował Popcorn'a nienawistnym spojrzeniem swoich czekoladowych oczu.
- Stevie?! Ty przeciwko mnie?!
- Nie! Przecież jestem z tobą. - brunet usiadł i udał obrażonego. Co miał zrobić w tej sytuacji?
- Ej, ale ja ją chyba kiedyś już widziałem... - wtrącił McKagan. Wszyscy na niego spojrzeli. - Ona chyba pracował w Troubadur... - Gunsi zrobili zdziwione miny.
***
- Wróciłem! - wrzasnął Plant wchodząc do domu. Nagle zbiegł na dół John Paul.
- Robbeercikuuu! - krzyknął przeciągle i rzucił mu się w objęcia. Wokalista niebezpiecznie zachwiał się w (nadal) rozwiązanych glanach. - Martwiliśmy się o ciebie! - dodał basista spoglądając przyjacielowi prosto w oczy.
- Naprawdę?! - ożywił się Plant.
- Nie. - zgasił jego nadzieję wciąż uczepiony jego szyi blondyn.
- To czemu powiedziałeś, że się martwiliście? - zapytał marszcząc brwi. Kolega nareszcie go wypuścił z silnego uścisku i wzruszył ramionami. Plant pokręcił głową z niedowierzaniem.
- To świetnie, a teraz pomóż mi ściągnąć te ubrania. - powiedział zdejmując kurtkę i podając ją zaskoczonemu basiście. - To twoje. - dodał obojętnie. Następnie ściągnął spodnie, koszulkę, resztę zbędnych części garderoby i popędził na górę w bokserkach. - To zanieś do któregoś pokoju. - powiedział wskazując na skórzane spodnie. Jones wzruszył zrezygnowany ramionami (po raz drugi...) i wszedł do pierwszego lepszego pokoju. Włożył do szafy ubranie, które polecił mu odnieść tam Robert i wyszedł z pomieszczenia.
***
Gunsi wrócili do domu. Izzy poszedł do swojego pokoju. Otworzył szafę. Wypadły z niej skórzane spodnie. Podniósł je i dokładnie obejrzał. Nie były jego. Otworzył drzwi i wychylił głowę.
- SSSLAAAAASSHHHHHH!!!! - wrzasnął patrząc uparcie w drzwi do pokoju gitarzysty. Może próbował je otworzyć siłą woli? Już się ucieszył, że mu się udało, kiedy zorientował się, że to Hudson je otworzył.
- Co?- zapytał zaspanym tonem.
- To chyba twoje spodnie. - wytłumaczył mu szatyn rzucając w jego stronę wcześniej wymieniony przedmiot.
- Moje? - zdziwił się Mulat.
- Nie wiem. - powiedział Stradlin i wycofał się w głąb pokoju. - Axl, zrób mi trochę miejsca na łóżku. - powiedział patrząc na rozwalonego na całym materacu Rose'a. Odpowiedziało mu tylko złowrogie mruknięcie. Gitarzysta spojrzał w stronę nieba (sufitu). Wepchnął się obok Rudzielca i kopnął go w łydkę. Podziałało. Wokalista przesunął się w bok, robiąc miejsce przyjacielowi.
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
CZEKAJ...
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
PLANT PUNK, GLANY PEWNIE DUFFA, SPODNIE SLASHA, KOSZULKA BONZA, KURTKA JONESA
"- Robert? - zapytał wychylając się zza zasłony.
- Co? - odburknął zdenerwowany chłopak. Jak on śmiał mu przerwać w pół zdania?!
- Zaśpiewasz mi coś?
- Nie.
- Ech ty! Łamacz serc (ang. Heartbreaker). - Jimmy puścił strumień wody.
- Ostatnio miałem ciekawy pomysł na nową piosenkę. Tak się zastanawiałem nad jakąś balladką...
- Aaaaaaa!!! - przerwał mu krzyk Jimmy'ego.
- Co się stało?
- Gorące. -wytłumaczył mu chłopak.
- A gdybyśmy tak kupili sobie jakieś zwierzątko...?
- Aaaaaaa!!!
- Co znowu?!
- Zimne.
- Może fajnie by było mieć takiego węża jak Slash... Albo psa! Albo może kota! A gdybym tak ściął włosy?
- Aaaaaaa!!!
- No co żeś zrobił?!
- Gorące...
- Nawet nie potrafisz w spokoju wziąć prysznica. - mruknął blondyn. Odgarnął włosy i podszedł do Page'a. Ustawił odpowiednią temperaturę wody i puścił strumień patrząc ze zrezygnowaniem na kolegę.
- Dzięki. - mruknął Jimmy."
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
TY TO MNIE POTRAFISZ ROZBAWIĆ!
A JA SLUCHAM ROCKOWE BALLADY, Z PŁYT KTÓRE ZNALAZŁAM W DOMU!
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
O KURWA...
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
I TE NIEUDOLNE PODRYWY SLASHA...
O CO CHODZIŁO, ŻE PRACOWAŁA W TROUBADOR? HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
ALE MNIE ROZBAWIŁAŚ
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
ROZDZIAŁ WYJEBISTY W KOSMOS
WENY :******** <333
Jaki długi komentarz! :O :D
UsuńKiedy Duff poszedł szukać kluczyków w Trobadour to spotkał tam pewną kelnerkę. W tym wątku chodziło o to, że to była ta sama kelnerka i McKagan ją zapamiętał, bo mu się spodobała. :)
Słuchanie rockowych ballad z płyt jest najlepsze! ;)
Dziękuję! ♥ Już nie wiem jak dziękować! ^^
Aaaaa...to już sobie przypomniałam :)
Usuń<3
(Sorry, nie mam klawiatury numerycznej :c)
Ja na laptopie tez nie mam - rozumiem! xD
UsuńHahahah. Udało Ci się mnie rozbawić. No, może nie tarzałam się po podłodze, ale wyobrażenie Planta w takim pięknym stroju wywołało uśmiech na mojej twarzy.
OdpowiedzUsuńNie widziałam większych błędów. No może to, że raz czy dwa się pogubiłam, bo opisane było dość chaotycznie. Ale tak prócz tego, to większych uwag nie mam.
Kurcze, jak wyobrażam sobie twojego bloga, to mam przed oczami taki typowy komediowy serial. Mam nadzieję, że jest to dla Ciebie komplement, bo właśnie taki ta uwaga miała mieć charakter :)))
Zapraszam na nowy rozdział na naszym blogu. |
http://roadtocalifornialivingaftermidnight.blogspot.com/2014/05/rozdzia-iv.html
Pozdrawiam!
~Michelle.
Tak, wiem... Chaotycznie to tu czasem bywa. ;) Ale proszę o ciutkę wyrozumiałości,bo jestem dopiero w 6 klasie szkoły podstawowej i nie mam doświadczenia w pisaniu! XD Ale dziękuje za uwagę, na pewno się przyda!
UsuńDzięki! Miło widzieć takie komentarze!
Pozdrawiam! :D
,,- Na pewno? Wiesz jak jest; najpierw ręka w rękę, potem ręka niżej, potem coś w ręce, a no koniec coś gdzieś. - wyrecytował Adler śmiesznie poruszając brwiami." - AHAHAHAHAHAHAHAHAHA UMARŁAM xDDDDD
OdpowiedzUsuńBoszeee ... xDDDDD
i kto tu jest zboczony?! xDD
Ten tekst... skąd ty go wzięłaś?!?!?! :O xDD
Jesteś zboczonym dzieckiem.. :3
No rozdział zajebisty, tyle powiem :D
Czekam na trzynastkę, byle nie pechową ;-; :P
Na pewno nie ja... 3:D
UsuńZ internetu, złotko! :P
Dziękuję! Chyba nie będzie pechowa. Ma nadzieję, ;)
Nieporadne punkowanie... No cóż, bywa i tak :3
OdpowiedzUsuń"Najpierw ręka w rękę, potem ręka niżej, potem coś w ręce, a no koniec coś gdzieś" - seryjnie zaczepiście mądry wierszyk ;D
Czekam na nexta ;x
THE DESTROYER (z anonima...)
Dziękuję! *.* Wiedziałam, że ta rymowanka się Wam spodoba! XD
UsuńNa samym początku, chcę powiedzieć, że sama sobie podsunęłaś pomysł! :D Ja tylko stałam obok i patrzyłam jak genialnie myślisz :)
OdpowiedzUsuńDobra, ale przejdźmy do rozdziału!
Jesteś tak genialna, że nie da się tego opisać w kilku słowach! Masz cudowne poczucie humoru, talent do pisania opowiadań i rozbawiania ludzi. A to jest sztuka. Różnica jest między staraniem się rozbawić ludzi suchymi tekstami, a rzeczywiście ich rozbawiać takimi zajebistymi tekstami, jakie nam zapodajesz! (masło maślane, wiem, wybacz ;___;)
,,- Na pewno? Wiesz jak jest; najpierw ręka w rękę, potem ręka niżej, potem coś w ręce, a no koniec coś gdzieś. - wyrecytował Adler śmiesznie poruszając brwiami." <------------- ZABIŁAŚ MNIE TYM! TARZAŁAM SIĘ PO ŁÓŻKU, JAK JAKIŚ DEBIL, NIE MOGĄC ZŁAPAĆ POWIETRZA! I TERAZ NIE PRZESADZAM!
Aż się dziwię, że przeżyłam. Taki atak śmiechy, ya know xD
A ten fragment z wodą, też był zajebisty! Wyobraziłam sobie całą scenkę i się aż zapowietrzyłam :D
Zresztą, całe opowiadanko jest wyjebane w kosmos! Jeszcze nie pamiętam żadnego, gorszego rozdziału. To podejrzane... Ty coś ukrywasz, a Sherlock Chelle się kiedyś dowie xD
Love,
Chelle
No bez przesady. Ale i tak Ci się należą podziękowania, choćby za to, że tam stałaś i patrzyłaś! :P
UsuńNic mi tak nie poprawia humoru jak takie komentarze, jak ten. :) Żadna najlepsza, najbardziej wesoła piosenka tak nie działa! Ach... Kiedyś wszyscy zginiemy od tego opowiadania! XD Wy - Czytelnicy - od śmiechu, ja - autorka - aby móc pisać dla Was w piekle! (Wszyscy tam w końcu trafimy, nie czarujmy się...) Jeżeli jesteś metalowa wersją Sherlock'a Holmes'a to mogę być pewna, że bardzo szybko rozwikłasz tę zagadkę! ;D
DZIĘKUJĘDZIĘKUJĘDZIĘKUJĘDZIĘKUJĘ!!!!! Po tysiąckroć Ci dziękuję! *-*
'najpierw ręka w rękę, potem ręka niżej, potem coś w ręce, a no koniec coś gdzieś.'
OdpowiedzUsuńSikam, leżę i boki zrywam, o kurwa XDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Dobra, na spokojnie. Przepraszam, że tak długo zwlekałam z komentarzem. Za mało czasu, you know...
Ale przejdę do rozdziału. Z.A.J.E.B.I.S.T.Y! Serio, dawno się tak nie uśmiałam, no XD Jesteś genialna, no kurde! Uwielbiam Cię za ten zajebisty humor :)))
Hah, rozjebał mnie Plant, doszczętnie. Hahaha wyobraziłam go sobie tak ubranego i... no leżę.
Po prostu świetne!
Slash i Ewa, o cholera, robi się gorąco! :D Nie no, ja tam mam nadzieję, że cosik z tego wyjdzie. Za Saula zawsze i wszędzie trzymam kciuki :3
Ogólnie cudnie, serio!
Hugs, Rocky.
I know...
UsuńNigdy bym nie pomyślała, że mój blog może kiedykolwiek otrzymać TAKI komentarz! Nigdy bym nie pomyślała, że w ogóle ktoś będzie chciał TO czytać! :D Bardzo, bardzo dziękuję! *.* Zobaczymy czy coś z tego wyjdzie, mogę tylko zapewnić, że będzie ciekawie, ale jakiegoś gorącego romansu na najbliższy czas nie przewiduję. :)
Kocham Cię za ten komentarz! :* Trzymaj się!
Genialne!
OdpowiedzUsuńDziękuję! XD
Usuń