JEŚLI SKOPIUJESZ COŚ Z TEGO BLOGA, ABY CZERPAĆ WŁASNE KORZYŚCI - MOJE GLANY NIE WYTRZYMAJĄ!!!

OSTRZEŻENIE:

Czytanie bloga zagraża życiu lub zdrowiu (potwierdzono naukowo)!

środa, 1 marca 2017

Rozdział 34


Girls, girls, girls...


Jakiś czas później

Odkąd Jeffrey Isbell został wydziedziczony z rodziny jego życie się diametralnie zmieniło. Więcej pił i ćpał, częściej zamykał się w pokoju (uprzednio wyrzucając z niego Axla, jako że mieszkali razem). Spędzał zdecydowanie mniej czasu z zespołem. Sprowadzał się on tylko do prób (których wcale nie było dużo, bo komu by się tam chciało...) i koncertów. Nawet jeśli rytmiczny wprowadzał jakieś drobne zmiany w partiach gitarowych, które nagrał do album - w studiu nie potrzebował do tego towarzystwa. Tym samym Slash i Duff czuli się trochę porzuceni, bo jak to tak sami mają płacić za piwo..? W dodatku Stradlin co trzy dni spotykał się na tresurze psa (ku ogromnej uciesze Planta, który obmacywał wszystkie pojawiające się tam psy). Według 4/5 zespołu była to lekka przesada. Momentami zaczęli się zastanawiać czy nie odszukać zaginionej matki Izzy'ego, która porzucając syna wyjechała gdzieś w wielki świat ze swoją córką (Gunsi uznali, że pewnie dla niektórych Lafayette to wielki świat..), aby poprosić ją o 'wdziedziczenie' z powrotem Jeffa.Tyle tylko, że Izzy tego nie chciał w najmniejszym stopniu. Był szczęśliwy jak nigdy. Sarkazm wyostrzył mu się jak jego najnowsza maszynka do golenia ("Wiesz Slash, z tymi pojedynczymi niedokładnie ogolonymi liniami włosków na szczęce to jednak wyglądał lepiej, nie? Bardziej outrageous... No wiesz." ~ Duff). No i najważniejsze  - znalazł sobie dziewczynę (Slash: "NIEEEEEEEEEEEEEEEE!!!! CO TEN KUTAFON ZROBIŁ??!!! ZABIĆ GNOJA!!!!" Axl: "A pozna mnie z nią???" Duff: "Eeeee... Ee... Oblejemy to?" Steven: "AAAAHAHAHAH! NIGDY W CIEBIE NIE WĄTPIŁEM IZZY'USIUU! POŻYCZ DOLARA..."). I właśnie z tego powodu spędzał całe dnie w Roxy. Ogólnie odkąd go wydziedziczono czuł się nareszcie wolny i zaczynał życie od nowa, nie patrząc wstecz.
- Jak on w ogóle śmiał?! - buntował się Slash, zaciskając ręce na butelce Nightraina.
Steven i Duff wymienili porozumiewawcze spojrzenia "Znowu zaczyna...".
- Slash... - zaczął ciepłym tonem Adler. - Ale czemu nas o to pytasz? Idź do niego.
- Do tego sukinsyna? Ja? Mam go spytać? NIEDOCZEKANIE KURWA! Żebym ja z nim jeszcze rozmawiał?! Po tym co mi zrobił?!
Slash rozłożył ręce, uważnie obserwując twarze kolegów. Duff nieświadomy, że jakieś czekoladowe oczy go bacznie obserwują przez gąszcz czarnych kłaków, nawet nie podniósł wzroku. Steven za to zamrugał przyjaźnie i szczerzył się zadowolony.
- Nie odzywam się do niego - powiedział Slash i przytulił zieloną butelkę.
- Slashuniu, no daj spokój... Przytulić cię na pocieszenie?
- Weź co ty homosie jebany...
- Adler? Tak chcesz go pocieszyć? Jak stracił dziewczynę marzeń to chcesz go nastawić na facetów?! - Duff zrobił krótką pauzę, aby namyślić się i nadać swojej wypowiedzi ostrzejszy ton. - A zastanowiłeś się co by zrobił Axl gdyby Slash został homo?! Przesz on by go zabił!
- Przynajmniej bylibyśmy sławni - wydedukował Steven. - Wyobrażasz sobie jaka to by była afera? Agresywny nadpobudliwy rudy wokalista zabija kudłatego gitarzystę tuż przed wydabniem ich debiutanckiego albumu. Najweselszy perkusista świata Steven 'Puszek' Adler i jego opinia na ten temat!
Blondyn poruszył ręką w powietrzu, jakby dotykając znajdujący się tam tytuł z pierwszej strony. McKagan popatrzył na niego zdziwiony. Ogromny uśmiech i rozmarzone oczy Popcorna zupełnie nie pasowały do brutalnej treści tytułu. Tamten po chwili potrząsnął głową i spojrzał zupełnie przytomnie na Slasha.
- I tak jej nie kręciłeś.
- A CO TY KU-EKHAM! EKHAM!-RWA  MOŻESZ O TYM WIEDZIEĆ, CO?! - zbuntował się, ocierając usta z wina.
- Stary - wtrącił się Duff - będę z tobą szczery. Łaziłeś za nią cały czas i się podlizywałeś. Jak ona mogła cię chcieć jak się jej uczepiłeś jak rzep psiej dupy? O kobiety trzeba walczyć, ale nie wpieprzać w życie przy każdej możliwej okazji! Ja ci to mówię! Ja! Gdybyś przeczytał moją ksią... - urwał. - To byś wiedział. Jak widać twoje metody na podryw nie działają. Tylko ją gnębiłeś. A ona wolała Izzy'ego, który traktował ja bardziej obojętnie.
- Poza tym co ona mogła o tobie myśleć, Slash? Zachowywałeś się przy niej jak debil. Nie dziw, że wybrałą Izzy'ego.
Hudson patrzył z urazą na kumpli.
- Ale my byliśmy dla siebie stworzeni! Nawet ma takie samo nazwisko!
- No może według ciebie - skwitował basista.
- TO WEDŁUG WAS TO JA SIĘ MYLĘ I MAM WYBACZYĆ STRADLINOWI-KURWA-JEGO-MAĆ?!
- NO A CO? - wkurzył się Steven, zbijając z tropu Hudsona - TO JEGO WINA, ŻE EWA Z NIM CHODZI?!
- No tak! Mógł jej odmówić!
- To ona go przekonała? O kurr... Ale ciota z tego Strdalina! - rzucił Duff, chociaż nikt na niego nie zwrócił uwagi.
- Taak? A niby to czemu? Bo jest takim wspaniałym przyjacielem, że zależy mu bardziej na szczęściu kolegi od butelki niż na własnym?
- Stev, to zabrzmiało w chuj mądrze jak na twój, wypchany kłakami pływającymi w Nightrainie, mózg.
Adler uśmiechnął się z dumą.
- Tak więc, Slash, gadamy o Izzym. Po prostu daj nam z tym spokój okej? Jak masz z nim problem to idź i go Z NIM załatw, a nie Z NAMI.
Zapadła cisza. Slash wyobrażał sobie jak wbija Stradlinowi patyczek od lizaka w plecy kiedy ten próbuje pocałować JEGO EWĘ.
- Jakieś pytania?
- Jedno - mruknął Duff.
Perkusista spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
- Czemu Steven 'Puszek' Adler?
- Co? - Steven nie zrozumiał.
- No ten tytuł tej gazety o zamordowanym Slashu...
- No i co kurwa? No tytuł, ja jebię, jacy kretyni...
- No czemu 'Puszek'?! - zirytował sie basista.
- Aaaa! No Stacy tak do mnie mówi jak mnie mizia po klacie i ma ochotę na... - Steven wstrzymał się, kiedy kąciki ust zaczęły podchodzić mu niebezpiecznie blisko oczu.
Od takich seksualnych fantazji jeszcze można oczy stracić!
McKagan skrzywił się na widok tego zbyt rozanielonego wyrazu twarzy kolegi. Chcąc jakoś zmienić nastrój włączył telewizor. Przez chwilę zapanowała zupełna cisza. Stev dalej bujał w obłokach. Slash patrzył tępo w ekran, powoli rozważając, co usłyszał. Duff średnio zainteresowany śledził wzrokiem Angusa Younga biegającego na ekranie ze swoim SG. Po chwili teledysk AC/DC dobiegł końca, a MTV zapodało im klip Def Leppard.
Steven powoli podniósł się z krzesła i wyszedł. Slash zmierzył wzrokiem swoją flaszkę i uznał, że oto znalazł nowe motto: Just me and my wine. I powtórzył je na głos. A potem przytulił swoją butelkę i ucałował ją w etykietę z czułością. O taak, kochana buteleczka z kochaną zawartością. Nigdy go nie opuszcza. A teraz jest nawet z nim od wewnątrz. Ta wizja bardzo mu się spodobała i poczuł podwojoną bliskość taniego wina.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Duff udał, że nic nie usłyszał. Hudson, jakoś tak z nudów, podszedł do drzwi. Otworzył je i pierwsze co zobaczył to zwinięty w serpentynę wąż na czarnym tle. Chwilę potem wąż szybko przesunął mu się kilka razy przed oczami.
- Patrz co mam! - zawołał znajomy kobiecy głos. - Wreszcie kupiłam to na winylu! - powiedział Ewa, wchodząc do środka i wymachując albumem Metalliki.
Slash wbił wzrok w płytę.
- No wiecie, na winylu brzmi inaczej. Poza tym lepsza jakoś niż na pirackiej kasecie, nie? W każdym razie nareszcie było mnie stać i oto jest! Slash, co ty taki przymroczony? Znając twoje mozliwości, to chyba od rana dużo wypiłeś.
MTV wyświetliło ty razem Scorpionsów - Rock You Like A Hurricane.
Saul wzruszył ramionami. Kurwa. Kurwa. Boże, czy ty to widzisz? Ta zajebista laska kupiła właśnie winyla Metalliki i przyszła z nim do nas. Kurwa. Gitarzysta tym bardziej poczuł złość na Izzy'ego. To była jego laska. Niezależnie od wszystkiego.
- Ja ją kurwa będę miał - powiedział Slash i odłozył butelkę na ziemię.
- Płytę? - spytała Ewa, wyjmując z lodówki buetelkę Coli.
- Może.
- Przydałoby się! Może kasety są odporniejsze i mniejsze, ale winyl - to winyl!
- No pewnie. Szkoda, że niektórzy tego nie rozumieją. Na przykład nasz rytmiczny (były kurwa, martwy rytmiczny - dodał w myślach).
- Stradlin? Eee... Czy ja wiem? Chyba jest podobnego zdania...
- Taaa... On zawsze jest tego zdania, jakiego jego laski - parsknął.
Wiedział, że to nieprawda. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Izzy ma swoje własne poglądy i nigdy nie przyjmuje kompromisów. Ale czuł, że jest Stradlinowi winny zniszczenia opinii w oczach kilku osób, które zdecydowanie miały o nim zbyt wysokie mniemanie.
- A może po prostu on i jego laski mają podobne poglądy?
- Niemożliwe. Jeśli ktoś ma takie same poglądy, charakter i upodobania muzyczne, to jest dla siebie przeznaczony. A szczególnie, jeśli są między nimi jeszcze jakieś inne związki, jak takie samo drugie imię czy coś.
- Hmm...
- Mówię ci! To z moich własnych obserwacji. Poza tym gitarzyści rytmiczni są nudni. Oni to zawsze tylko drugoplanowe tło. Tak!
- Slash... Nie jestem pewna...
- Ja mam doświadczenie. Znam wielu rytmicznych. Naprawdę.
- Ja też. Jakoś nasz rytmiczny jest miłym gościem.
- Nasz?
- No. Z  zespołu, nie? Ten blodyn z zielonymi oczami.
- Aha.
- No. Więc ich tak wszytskich nie generalizuj.
- Czy ja coś mówię?
- A nie?
- A tak?
Ewa parsknęła śmiechem.
- Slash, daj spokój! Jasne, że Dzownek ma wady. Ale ma też zalety. Jak każdy z resztą. Nie bądź taki surowy.
- Aaaa tam Izzy. On się na życiu nie zna. Na ludziach. Na kobietach. Na niczym. Tylko to to kradnie i zadowolony.
- Przestań. Co w tym dziwnego? Taki jest i tyle.
- Eeeh... Ale on nawet nie ma persektyw na przyszłość. Ja mam.
- Picie kradzinego Danielsa?
- Nie. Ja mam zespół i karierę. Ja tu jestem GITARZYSTĄ PROWADZĄCYM. Odpowiedzialna rola. W zespole wszyscy zwracają uwagę na gitarzystę prowadzącego.
- A nie na wokalistę?
- Eee nie. Na gitarzystę.
- A nie na basistę? - spytał Duff.
Slash uniósł brwi. Ewa rzuciła mu niepewne spojrzenie, ale nikt się nie odezwał.
- Wy wszyscy nie macie racji - powiedział blondyn. - Tu chodzi o seks i tyle. Zwracają uwagę na najprzystojniejszych. A w tym wypadku - ciągnął, wstając - na mnie. Przykro mi Slash. Nie zaprzeczaj faktom.
- Pff!! Odezwał się! W tym zespole wszyscy mają o sobie jakieś za duże mniemanie. Jedyni popadają w samozachwyt, inni biorą się za dziewczyny, dla któych są za słabi... Idioci. Wy wszyscy.
Pkręcił głową i postawił butelkę na środku pokoju.

***

Michael Andrew Duff McKagan - "Sex, drugs and rock n' roll"
Fragment z części "Sex":

Duff McKagan swoimi oczami: dziewczyny.
W stosunku do kobiet nie można być nachalnym... Nie myylić z 'nachlanym'. To zupełnie inna kwestia, dotycząca bezpośrednio doświadczenia i uroku osobistego. W każdym razie kobietę zdbywa się powalając ją sobą. Swoją postawą. Po prostu osobą. Ale też nie można pokazywać, że one wszystkie są dla za płytkie. Bo wtedy to my stajemy się za płytcy dla nich. I potem wszytsko się przekręca i nikt nie wie gdzie jest dno flaszki, a gdzie kapsel. Przy czym kobiety z L. A. (tj. tzw. "L.A. women") to jeszcze ciekzwszy przypadek i wtedy trezba pójść na całość na kontrowersję. One lubią "tych złych". Punków, glamerów... Więc włosy do góry, skrzane spodnie i są Wasze.
Co nie zmienia faktu, że na niektórych po prostu kobiety LECĄ, a na ninnych nie, bo są ciotami.
Tyle z mojej strony.